Brzeg

- Ok, wpadnę któregoś dnia :3
Nie skomentowała tego drugiego, bo uznała, że nie warto.
Przeciągnęła się.

- Ale pamiętaj, że ten warsztat to moje życie, nie rozwal mi go
Wyglądała mu na dziewczynę, przy której taka uwaga zdawała się być na miejscu.
Zahaczył kciuk o łańcuszek z nieśmiertelnikiem.
- BU!

- Dobrze, dobrze :3 chyba nie myślałeś, ze...? :<
Pociągnęła nosem, a chwilę potem fuknęła cicho.

Odchyliła się do tyłu, patrząc na niego spod uniesionych brwi.
- Buuu? x.X

- Nom, dokładnie tak. Bu.
Oparł się plecami o drzewo, skrzyżował ręce na piersi.
- No co?

Wykrzywiła zadziornie usteczka, przechyliła głowę na bok.
- Bu - odpowiedziała bez wyrazu.
Chwyciła go za ramiona, zakołysała się na boki i już po chwili turlali się.
- BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!

Turlali się i turlali, dopóki nie doturlali się do... pagórka x.x. No i zaczęli się sturlywać! (nie ma takiego słowa, ale najważniejszy jest kontekst ).
- Jeżeli mam do wyboru pieprznięcie plecami w drzewo i połamanie sobie kilku kości, a wpadnięcie do wody, to wybieram drzewo! - zawołał, zaciskając powieki.
Zakleszczył ręce na ciele dziewczyny. Gdyby zahaczył łokciem o jakiś korzeń, to mógłby stracić rękę, a tego nie chciał ;< koniec kariery!

A już turlali się w stronę strumienia!
- Dobra, nie strumień! - bo też jej się ta opcja nie podobała. - Na trzy w lewo! Raz, dwa, trzy...!
I skręcili w lewo, by nie wpaść do strumienia

Ułożył się tak, żeby skręcili w lewo... i walnął plecami o gruby (i jakże twardy...) pień. Coś chrupnęło.
Kora .
- Auuu... v.v
Zsunął się w dół.

(dziwnie mi patrzeć na tego ava... )

A ona zaczęła się śmiać.
- Fajnie było, fajnie!
Ale widziała, że... chyba mu nie było fajnie.
- Ojoj, chcesz masaż? ;<

(no, mi też trudno)

No tak, ona miała miękkie lądowanie na jego klacie.
- Jeśli można...
Padł na brzuch.
- Ooooo v.v

- Ok!
Usiadła na nim okrakiem, nie napierając za bardzo. Zacisnęła pałce na jego ramionach, a po chwili je rozluźniła. Powtarzała non stop tę sekwencję, czyli po prostu robiła masaż.
- Dobrze juuż? .__.

- Leeepieeeej~ nie przeeryyywaaaaj...
Było przyjemnie. Miał chyba poobijane kości, ale przechodziło.
- Ej, Belial, tak? Powiedz mi coś fajnego.

Nie zaciskała za mocno dłoni, bo nie miało go boleć, tylko sprawić ulgę. Miała czasem chwile, w których była dobra.
- No, tak - przytaknęła. - Faaajnego...
Spojrzała na czubek jego głowy. Nie widziała twarzy.
- Lubię cię!

Dobra, było już dobrze, więc przeturlał się na plecy.
- Oooo, fajnie dzięki. Jaaa... ciebie też .
Śmiał się.

- Hm, czyli mieściło się to w kategorii "coś fajnego", tak? Super!
Obrócił się na plecy, a ona nadal wisiała nad nim okrakiem.
- Fajnie

- Nom, fajnie.
Spojrzał na nią, jak tak nad nim wisiała. Uśmiechnął się.
- Usiądź

- No dobra, już dobra - chuchnęła mu twarz, zdmuchując włosy z twarzy.
Usiadła grzecznie obok. Jakoś przez ten czas zaczęło zmierzchać. Ziewnęła szeroko. To wyglądało tak, jakby była grzeczną dziewuszką, która kładzie się spać przed 22 .

- Hmmm? Sennaś jest? ;>
Podciągnął się do siadu. Pierwsze wrażenie było trochę bolesne, ale i tak było już dobrze.

- Nooo, po całym dniu. Muszę gdzieś odpocząć, by móc być aktywną w nocy >D
Nic dziwnego, że była śpiąca, jak buszowała całą noc i przez dzień nie spała.
- Kurde, tylko nie mam gdzie .__.

- Ah, w tym to ja ci nie pomogę. Może jakiś hotel, czy coś? Ale ostatnio panuje taka fajna pogoda, że nawet pod goły niebem można spać .
On miał swoje małe mieszkanko i było mu tam dobrze.

- Pod gołym niebem to ja zawszę śpię i to nazywam brakiem miejsca do spania.
Ziewnęła raz jeszcze, tak że aż łzy pojawiły jej się w kącikach oczu.
- Pieniędzy też nie mam .__.
Nagle padła na ziemię, z głową na jego kolanach.
- O, już znalazłam miejsce do spaaaaaaniaaa...

Spojrzał na jej głowę na swoich kolanach.
- To i tak pod gołym niebem, więc i tak nie masz gdzie spać a ja nie mam powodu, żeby tu z tobą zostać
Zamierzał wrócić do domu na noc.

Pociągnęła nosem.
- Masz rację... .____.
Czy serio czy też nie, zasmuciła się.
- I co ja zrobię? A jak mnie kto zgwałta? :< Mam dopiero 90 lat, jestem młodą demonicą v.v' - i tu skłamała. - Poooomóż mi.

- A kto niby chciałby zgwałcić demonicę? I jak niby miałbym ci pomóc? Przecież ci tu chatki nie zbuduję

- Inny demon?
Podniosła się. Złapała się gałęzi drzewa i podciągnęła się na niej. Oparła się o pień.
- Dobra, sama sobie poradzę.

- A widzisz tu inne demony? Poza tym, oni wolą słabe dziewuszki.
- Wybacz, ale naprawdę nie mogę ci pomóc.
No przecież nie zabierze jej do siebie. Nie miał tak dobrego serca.

- Różne osobistości pałętają się po nocy.
Wstała, podciągając się na innej gałęzi. Zagryzła zaintrygowana wargę.
- Wybaczam - uśmiechnęła dziwnie kątem warg. - W takim razie do najbliższego spotkania, dobranoc.
Zniknęła gdzieś w koronach drzew.

[z/t]

- Dobranoc
Podniósł się i ruszył powoli przez las... zastanawiając się, którędy do miasta ;<.

[z/t]

Szedł sobie wolnym i spokojnym krokiem. Miał zamyśloną minę i spuszczoną głowę. Ręce miał w kieszeni. Wyglądał na przygnębionego lub smutnego. Myślał teraz o wielu różnych rzeczach mniej i bardzie ważnych.

Już długi czas chodził sobie tak zmyślony, nagle wpadł na dobry pomysł pójść pochodzić sobie po Ashilucie i sprawdzenie co się tam dzieje. Ruszył tym samym tempem w stronę jego celu. Po chwili już go nie było.

[zt]

-Wiem miało być bajorko ale jednka wolę to miesjce.
Odezwałam się dopiero gdy dotarliśmy. Miałam go zaprowadzić nad bajorko ale stwierdziłam że są lepsze miejsca. Skierowałam się ku strumykowi, który płynął swoim powolnym "krokiem"
-I jak może być?
Zapytałam rozglądając się po zakamarkach i krążac pomiędzy skałami przy strumyku.

- Mi tam pasuje.
Powiedzaił i zaczął się rozglądać. Był tu nawet ładnie. Spojrzał się kątem oka na Sethy.


(Dobra ja już muszę iść. Dobranoc i życzę miłej nocy. Narka)

Ściągnęłam buciki i zaczęłam skakać na kamieniach. Prawie że się na jedym przewróciłam ale szybko odzyskałam równowagę.
-No to teraz myśl co robić. Ja wybrałam miejsce.
Powiedziałam wędrując w tą i spowrotem. Dawno nie byłam w otoczeniu natury, i to żywej. Zazwyczaj po chiwili ją niszczyłam. Teraz też byłam zmęczona troche, ale nie chciałam nic zniszczyć.

-Hehe, a sama se nie pomyślisz.
Wszedłem wolnym krokiem doganiając Sethy i Maxa, jak zwykle miałem ze sobą łuk i szaro-zielony płaszcz który zasłaniał moją twarz. Stanąłem obok drzewa i się o nie oparłem patrząc na Sethy.
-A tak właściwie to co ty robisz?

Uśmiechnął się rozbawiony
- Nie mam pomysłów, ale co powiesza na małą zabawę. Jak ty wygrasz spełnię jedno twoje życzeń a jak ja ty moje. To nie będzie żadna zabawa ala "berek" czy tez "chowanego". Pobawimy się wykorzystują nasza moc. Sawenyer ja chcesz to możesz popatrzeć.
Powiedzaił poważnym i spokojnym głosem.
Zasady zabawy są proste. Jedna osoba ucieka bądź się chowa a druga jej szuka a aby był fajnie używamy pełni naszych mocy. Mam na myśli że przybierzesz swoja postać ducha. Spojrzał się na nią z powagą i oprał katanę o barka.

Stąpałam dalej po kamieniach a gdy pojkawił sie Saw spojrzałam na niego
-No tak to co? Chodze po kamieniach
I skakałam dalej słuchajac z ciekawością Max`a.
-Niezły pomysł. Jesteś jedną z niewielu osób co mnie widzi.
Po chiwili znalazłam sie przy nim.
-Kto ucieka, lub się chowa a kto szuka?

- A ty jesteś jedną za nie wielu osób, która walczył z vizardem. Wiec mamy wyrównane szanse.
Powiedzaił i spojrzał się na nią .
- Wchodzisz w to czy nie ?
Powiedzaił nie cierpliwy

-No jakbym nie wchodziła to bym sie nie pytała no nie?
Zapytałam wciąz patrząc na niego
-A z Vizardem juz walczyłam
Zaśmiałam się cicho i przypomniałam sobie ich techniki. Wiedziałam że bgyli bardzo szybcy i w świecie realnym na pewno nie mogłam się im równać. W świecie spektralnym moja moc była większa jednka nie sądziłam by mimo wszystko ich przewyższała.

-To ja idę, może wpadne później.
Odszedłem żegnając się z towarzyszami.
[z/t]

Spojrzał się na nią. Wiedział już jej jest duchem i wiedział jakie miał szanse z nią.
- Ty uciekaj a ja cię będę gonił.
Powiedzaił pewnym głosem i przyłożył dłoń do twarzy. Nałożył maskę i po chwili przesunął ją na lewą stronę twarzy. Jego jedyne widzialne oko miło teraz kolor czarno-żółty, taki sam jak każdego vizarda w masce. Patrzył się dalej na nią

Usmiechnęłam się do siebie. Przypomniało mi się że jesteśmy na lesistym terenie. Może i był szybki ale na takim terenie chyba miałam przewagę, jako pół-duch nie musiałam niczego unikać, on zaś tak.
-No ok. To postaram się byś mnie nie dogonił.
I już po chiwili mogłam zniknąć z oczu każdego kto nie widzial duchów. Zamieniałam się w postać ukrytą pod kapturem, w odcieniach szarości i niebieskości. Moje włosy juz nie były czerwone a ciemno niebieskie, twarz ukryta pod kapturem była blada.
-Bye.
I zaczęłam uciekać na południe. Nie patrzyłam na duchy, który ukrywały się w tym miejscu. Biegłam po prostu przed siebie.

Poprawił maskę i zmieniał katanę w kosę. Obrócił parę razy w dłoni i znikł. Sethy może i mogła przechodzić przez drzewa za to Max był blisko, na tyle blisko by ja widzieć.

"Właściwie to po co mu kosa?" Zastanawiałam się w myślach. Nie obracałam się za siebie by zobaczyc Max`a. Nie musiałam, czułam po częście jego emocje. Jako Heliv byłam do tego zdolna. Spojrzałam w biegu na boki, zastanawiajac się gdzie jest bardziej porośnięty las. Chciałam go zgubić. W końcu, moze i widział duchy jednka nie był chyba zdolny do widzenia przez różne rzeczy.

Biegł dalej. Ścinał wszystko co weszło mu w drogę i było słabe.
Musze przyznać że już dawno nie bawiłem się w pościg. Musze być ostrożny i szybszy bo jak dostanie się w większą ilość drzew będę musiał....
Tu przerwał zamyśleni u ściął jakieś krzaki. Biegł na małym poziome mocy. Nie chciał się z byt szybko zmęczyć

Tak więc Seth sobie biegła prezd siebie wbiegajac w coraz gęściejszy las który miejscił się na południu. Nie przejmowała się niczym materialnym, jednka musiała omijać duchy, które zaczeły sie corazczęsciej pojawiać. "Chyba dużo ludzi tutaj zginęło"

Biegł za nią aż do miejsca gdzie las zaczął się robić gesty. Teraz nie miał wyjścia i biec obok w miejscu gdzie jest rzadszy i stracić ja trochę z oczu. Trzymał poprzednie tempo.

Zatrzymałam się gdzieś w środku gęstego lasku. Przeszłam na chwile do świata relanego
-Jak długę będziesz sie wlekł? Wiem ze stać Cie na więcej!
Chciałam aby to usłyszał, dlatego powróciłam do formy ludzkiej, ale juz po chwili znów biegłam po świecie spektralnym.

Usłyszał je głos, dzięki czemu wiedział że dobrze idzie.
- Nie wywołuj wilk z lasu bo może wyjść
Powiedzaił rozbawiony i trochę przyspieszył. Był teraz prawie za nią. Ledwo co widział ale coś tam widział dzięki czemu wiedział że jest na dobrym tropie. Unikał teraz drzew szybciej przez co teraz już nie potrzebował kosy.

-Jak to możliwe
Zapytałam samą siebie, spróbując nieco przyspieszyć. Wiedziałam że jest szybki, ale chyba przewyższa nawet swojego brata. Po woli sie męczyłam. No cóż mimo wszytsko nie byłam aż tak bardzo pzrystosowana do ciągłęgo biegu. Choć czasami zdarzały się kiedyś takie sytuacje. "Na co ja się rzuciłam, przecież to było pewne że mi się nie uda go pokonać." Karciłam się w myślach.

Zauważył ze Sethy zwalnia. Domyślił się ze zmęczyła się już. Max był przyzwyczajony do gonienia wiedź, nie poczuł nawet tego że był już prawi na równi z nią. Postanowił się jeszcze pobawić i zwolnił trochę.