Pokój Shili

- Za tego Thane'a to ja powinnam bogom dziękować, czy jak... - jęknęła, czując smakowity zapach jedzenia.
Nigdy nie była tak rozpieszczana, dlatego czuła się z tym wszystkim dość nieswojo. Chciała porozmawiać z gospodarzem o swoim 'specjalnym traktowaniu'.

Przywdziała jedną ze swoich skromnych acz ładnych sukienek i zabrała się za pałaszowanie jedzonka. Zaraz potem przyścieliła łóżko i wyjrzała ze swojej komnaty na nieduży przyjemny balkonik. Chłodne powietrze owiało jej skórę i przyniosło przyjemne orzeźwienie.

Z balkonu miałaś widok na ogród, w którym siedział Thane, rozmawiał z kimś. Poza normalnymi roślinami było już rozmieszczonych kilka ognistych gejzerów, oraz mały wodospad lawy wypływający z niewielkiej konstrukcji skalnej.

Po dłuższej chwili demon Cię zauważył, przerwał rozmowę i krzyknął - Jak się podoba pokój?

Złożyła ręce na balustradzie i wyszczerzyła wesoło kiełki do demona. Ten dom dobrze na nią działa. Prawie w ogóle nie myślała o Shacko, w swoim domu przez cały czas (ku rozpaczy matki) trzęsła się jak osika.
- Jest piękny! - odkrzyknęła z radością. - Naprawdę cudowny! Będę musiała ci się jakoś odwdzięczyć!
Zaśmiała się.

- Mam to rozumieć jako niemoralną, jednoznaczną propozycje? - zaśmiał się. Dopiero teraz zauważyłaś że Jego kolor skóry uległ przyciemnieniu.

Mężczyzna z którym rozmawiał odszedł, prawdopodobnie zajął się dalszymi magicznymi ozdobami ogrodu.

- Nie miałam na myśli żadnych konkretnych rozwiązań~ - odpowiedziała, trzepocząc rzęsami. - Poza tym, to ty sam najlepiej wiesz, jak mogłabym ci się odwdzięczyć.


Wyciągnęła ręce przed siebie i przeciągnęła się, po czym potargała sobie włosy, by jakoś ułożyły się na ramionach.
- Co teraz robisz?

- Wiem, wiem, wiem. Problem w tym że Ty jeszcze do tego nie dojrzałaś... - zrobił ironiczną minę.

Podszedł do balkonu, który był oddzielony od ogrodu jedynie balustradą. - Rozmawiam z Tobą, wydałem ostatnie dyrektywy odnośnie ozdób. Amy zajmuje się kuchnią, więc mam wolne.

Pokazała mu język.
- No to wymyśl coś, do czego dojrzałam - zaśmiała się.

Polubiła Amy. Uznała ją za osobę niezwykle dziwną, na którą trzeba uważać przez jej... nieprzewidywalność, ale mimo to - polubiła ją.

- Zdziwiłam się, że tak mało cię tu widać. Bardziej mnie jednak zdziwiło to, że wydajesz się tu być kimś... - urwała, by dobrze dobrać słowa - bardzo ważnym.

- Coś do czego dojrzałaś... - zastanowił się - Może zrób laurkę? - perfidny uśmiech

Zaśmiał się - Co w tym dziwnego? Lubie od czasu do czasu pobyć w swoim domu, czy tu czy w Piwnicy. Co jakiś czas trzeba troche popodróżować, poznać kogoś nowego, pograć na ulicy za marne pieniądze. Pozatym to chyba nic dziwnego że jestem tu "kimś ważnym", to w końcu mój dom do cholery!

- A.. przepraszam za wczorajszy incydent przy bramie.. - trochę spoważniał

Sięgnęła po jakieś ubranie i rzuciła mu na głowę.
- Sam sobie zrób laurkę, ja poważnie pytam!!

Kiedy spoważniał nieco, także przestała się śmiać. Dziwna sytuacja wprawiała ją w zakłopotanie, bo czuła, że nie powinna brać w niej udziału.
- Za co ty mnie w ogóle przepraszasz? To mnie nie dotyczyło. Nie chcę się w nic wtrącać.

Ściągnął z siebie to czym oberwał.

- Mądra decyzja.. Amy nie cierpi aniołów, cholera po co dałem Jej wolną rękę, wyczuwa każdą osobę która zbliża się do bramy. - pokręcił głową

- To co, jakie masz plany na dzisiaj?

Zaśmiała się, a Thane oberwał czymś znowu, tym razem była to jakaś bluzka.
- Oczywiście, że mądra, ja same mądre decyzje podejmuję~

Oparła brodę na złożonych rękach, patrząc mu w oczy nieco bezczelnie.
- Moim jedynym, ale zajmującym dużo czasu jest poznanie różnych miejsc w domu. Jest wielki. I ciekawy.

- Same mądre? Wybrałaś sobie jeden z pokoi w moim domu jako mieszkanko... - bez najmniejszych trudności przeskoczył przez balustradę, przygwoździł Shilę do ziemi - Pchasz się pod nóż, mała - wystawił język, wstał i pomógł wstać.

- No tak, jest spory. Oprowadzić?

- Myślisz? Ja myślałam, że to najbezpieczniejsze miejsce, gdzie obecnie mogę się znaleźć - bardzo subtelnie pokazała mu język i zrobiła zeza, żeby go rozdrażnić.
W następnej chwili ją powalił.
- ...

- Nom~

- No to chodź. - Wszedł do pokoju, poczekał na Shilę przy drzwiach.

- Od czego zaczniemy?

Podążyła za nim wzrokiem.
- Tak od razu?! Poczekaj!

Wyciągnęła szybko jakieś ubrania ze swojej torby i udała się do łazienki, garderoby, za parawan czy coś w tym guście. Ubrała się prędko, po czym dołączyła do Thane'a, poprawiając ciągle włosy.

- Dobra, jestem gotowa. Pokaż mi miejsca, w których najczęściej można kogoś spotkać.

- Jak już wspominałem... nie miałbym nic przeciwko temu żebyś przebrała się przy mnie... - powiedział gdy Shila się przebierała. Wzruszył ramionami gdy skończyła.

- Najczęściej kogoś spotkać? Wystarczy wyjść z pokoju... - zaśmiał się, otworzył drzwi by poprzeć swoje słowa dowodem. W ciągu kilku sekund przez korytarz przewinęło się kilka osób. - ...jak z resztą widzisz.

Wyszedł na korytarz.

Wytknęła mu język, zapinając żakiet.
- Wydawało mi się, że moje ciało nie jest na tyle dojrzałe, by sprostać twojemu gustowi.

- No to... może miejsce, gdzie można coś zjeść - sprecyzowała.
Wyszła za nim.

- Miałem na myśli nie ciało, tylko całokształt - odwdzięczył się - Co do ciała nie mam żadnych zastrzeżeń.

- W takim razie chodź. - poprowadził przez korytarz, potem przez hol. Dotarli w niecałą minutkę do jadalni. Kilka długich stołów, scena przygotowana pod kapelę, kilka osób aktualnie spożywających. Przyjemny aromat świeżych bułeczek sprawił że przypomniałaś sobie o głodzie.

- W takim razie dziel się z tym, co masz na myśli, bo w myślach ci czytać nie będę. No i nie myśl sobie, że do tego nie dorosłam.

Okręciła się w miejscu, podążyła za nim.

Rozejrzała się po szerokiej sali, przyznając jej imponujący wygląd. Zaraz usiadła przy stole, rąbnęła bułeczkę.
- Mniaaaam~

Usiadł obok Niej. - Dziwne, ktoś miał coś zagrać do śniadania..

- Smacznego... - zaśmiał się cicho widząc Jej apetyt - Częstuj się.

Po krótkiej chwili ktoś przyniósł dwie szklanki soku jabłkowego.

Uśmiechnęła się do niego wesoło, aczkolwiek musiała zaraz przestać, bo odkryła, że była cała w okruszkach. Dyskretnie otrzepała usta.
- No to może ty coś zagrasz? Chyba, że każdej twojej nucie towarzyszy fala zniszczenia? - zachichotała.

- W sumie czemu by nie... - Thane przywołał Blaze, zagrał jakiś lekkostrawny, akustyczny riff. Nic cięższego nie miało prawa bytu w śniadaniowej atmosferze.

- No chyba że masz jakieś specjalne życzenie co do piosenki, to zamieniam się w koncert życzeń - Demon zaśmiał się.

- Powołam się raczej na twój własny gust - odpowiedziała z uśmiechem.
Nadgryzła lekko bułeczkę słuchając jego muzyki. Podobało jej się to. Ona sama nigdy nie umiała na niczym grać, jedynie poruszać się do muzyki, może trochę śpiewać.

Przyglądała się jak przebierał palcami na gryfie, milczała.

Oparła brodę na ręce, wpatrzona w jego dłonie. Jego kolor skóry zafascynował ją, nie pojmowała. Czasem, w przebłyskach świadomości w czasie tego transu, zerkała w jego spuszczone oczy. Przez chwilę miała ochotę zanucić cicho do tej melodii, ale nawet najładniejszy śpiew nie anioła zniszczyłby piękno tej muzyki.

- To jest magia - szepnęła.

Dźwięki mimo że zmieniały swoją szybkość, to pozostawał ten sam ton.

Po niesprecyzowanej jednostce czasu ogarnęłaś, że jest cicho jak makiem zasiał. Nikt nie odezwał się ani słowem.

- No dobra, to tylko brzdąkanie na gitarze. Dajcie spokój... - wzruszył ramionami

Zaśmiała się cicho, wyrwana z transu. Przyciągnęła sobie szklankę soku jabłkowego, zamoczyła usta.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki skromny - powiedziała z szerokim uśmiechem. - Ale to fakt, jesteś naprawdę domu. Potrafisz oczarować.

(jesteś naprawde domu?)

- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz, a tego czy potrafię oczarować to nie wiedziałem nawet ja... - oparł gitarę o podłogę i stół.

Wszystko wróciło do normy, większość obecnych w jadalni kończyła posiłek i wychodziła. Ktoś po chwili postawił przed Tobą talerz z jajecznicą.

- Jedz, jedz. Ja już jestem po śniadaniu.

(jak ja to zrobiłam...? miało być 'dobry' )

- Więc może będę miała okazję dowiedzieć się więcej? - uśmiechnęła się przebiegle.

Spojrzała na swoją jajecznicę, skinęła z podziękowaniem osobie, która ją przed nią postawiła.
- Wiesz, właściwie to ja też.
Przypomniała sobie jajecznicę, którą zjadła zaraz po obudzeniu się, a że jadła bardzo mało, to nie miała ochoty na więcej.

( wybacz tą drugą jajecznice, zapomniałem ' )

- Jak będziesz niegrzeczna to na pewno się dowiesz... - odparł pewny siebie.

- Serio? Cholera, Amy jest szybsza od kurzu, pewnie sama przygotowała Ci osobiste menu na najbliższy tydzień... - zaśmiał się.

- A tak na marginesie, jak Ci się układa z naszym pedo-smokiem? - miał na myśli miecz, z którym nie był w najlepszych stosunkach.

(ajtam, ajtam, bywa )

- Więc muszę po prostu być niegrzeczna~

Zaśmiała się, kiedy powiedział o Amy. Czuła, że ze wszystkich możliwych powodów jej śmierci, na pewno nie będzie to głód, a przynajmniej nie w najbliższym czasie.

- Ah, Cormyr... - nie była pewna, czy właściwie zapamiętała to imię. Zostawiła miecz w sypialni. - Prawdę mówiąc to nie... "rozmawiałam" z nim od chwili, kiedy go znalazłam.

Do jadalni weszła Amy. - Hrabjoooo! - zawołała już u progu. Thane przeniósł na Nią sceptyczne spojrzenie. - Wielmożny Perjan Phiro zameldował się, otrzymał klucze do pokoju na poddaszu. - powiedziała dźwięcznym tonem zbliżając się do was. Usiadła obok - Wydawał się zadowolony zarówno moim towarzystwem, jak i nowym lokum. Prosił byś do Niego zajrzał, chciał porozmawiać o czymś. - wzruszyła ramionami. Puściła oczko Shili, gdy Thane wstał, pokręcił głową.

- Żebyś taka milutka była dla wszystkich... - pogłaskał Amy po głowie, po czym zwrócił się do Shili. - Wybacz, zobaczę co u Niego. W razie problemów z tą plotkarą, wiesz gdzie mnie szukać - wyszczerzył się do Shili i wyszedł z jadalni.

W tym czasie Amy zdążyła się zaopiekować Twoją jajecznicą. - Jak się spało? - zapytała z pełnymi ustami. Wyglądała komicznie.

Prawie zakrztusiła się sokiem, kiedy Amy wydarła się na całą salę. Kiedy już odzyskała oddech i przestała kaszleć, zarechotała złośliwie pod nosem.
- Hrabia, hjehje~

Uśmiechnęła się do niego uroczo, gdy odchodził i pomachała za nim, po czym nachyliła się do Amy.

- Dobrze się spało - po czym ściszyła ton konspiracyjnie. - Co to za Perjan jest ważniejszy ode mnie, co?
Uśmiechnęła się szeroko - oczywiście żartowała.

- Aaahaaa... - nie spodziewała się uzyskać odpowiedzi.

Thane miał jej pokazać trochę domu, ale plany najwyraźniej uległy zmianie.
- Nie, żadnych. Masz jakieś propozycje?

- Yhmmm... - popatrzyła na nią dziwnie, zaskoczona uwagą. Dopiero po chwili skojarzyła, że znów zrobiła podobną minę i zaśmiała się.

- No ej, ej... przecież jesteśmy przyjaciółkami~ - zatrzepotała rzęsami, strojąc śliczne miny. - Ponadto, tamten gościu w czerni też jest w pobliżu.
Wskazała najbliższego gościa.

Uśmiechnęła się i odścisnęła ją.
- W takim razie widzimy się później - pożegnała się i pomachała za nią.

No to została sama. Doszła do wniosku, że będzie musiała sama sobie jakoś zorganizować czas. Udała się zatem w bliżej nieznanym kierunku~

(można ją traktować, jakby jej nie było)