Brama wejściowa

Brama wejściowa do byłej willi burmistrza miasta, obecnie posiadłość Thane'a Solus'a.

Przy bramie zwykle stoi uzbrojony demon z gatunku którego potocznie nazywa się "górą mięśni", nazywa się Carnivean. Wpuszcza tylko osoby, które zostały zaproszone przez właściciela. Jest to również jedyna droga wejścia, posiadłość jest zabezpieczona kopułą, z którą kontakt kończy się przeniesieniem kilka metrów przed bramę wejściową, oraz stanie się potencjalnym szkodnikiem w oczach Carnivean'a.

===========================================

Będąc jeszcze wewnątrz wziął od Periego papierosa i oddał mu papierośnice. Szarpnięciem w strunę podpalił oba. - Jak zawiedzie to będziesz miał wyścig, Amy jest strasznie pamiętliwa, choćbym chciał to Jej nie powstrzymam. - zaśmiał się - Wyjdźmy na zewnątrz, trzeba urządzić tą wille.

Razem z Perim wyszli przed bramę wejściową.

- Bez problemu, nawet nie pamiętam imion większości płatnerzy i kowali z których usług korzystałem, ale na pewno coś się dla Ciebie znajdzie. - dopalił papierosa, rzucił go na ziemię.

- Przydałoby się zacząć układać tutaj przytulne gniazdko.... - przywołał Blaze - I przy okazji, uważaj na Amy... Bywa nieprzewidywalną, mściwą suką. Lojalnie uprzedzam.

Zagrał krótką solówkę oburącz, po której coś wybuchnęło metr przed nimi. Gdy płomienie zniknęły ich oczom ukazał się olbrzymi humanoid z oczami płonącymi jak rozżarzone węgle.

- Cześć Carnivean, pamiętasz bitwę na czwartym poziomie piekła? - olbrzym skulił się i spojrzał na Thane'a jakby ten był od Niego wyższy - Widzę, że tak. W związku z tym mam dla Ciebie fuche. Ta willa przed którą stoisz jest moja od kilkunastu minut, chcę byś był Jej strażnikiem.

Olbrzym podniósł się i wypiął klatę. - Z przyjemnością, choć dobrze wiesz że nie jestem tani.

- Bez problemu, cena nie gra roli. Dozbrój się u mnie, w piwnicy. - Carnivean skinął głową, po czym zniknął w płomieniach.

- Peri, co myślisz o płonącej fosie? - spojrzał na Niego przebiegłym wzrokiem

- Dodatkowo zamień mnie też w demona, wtedy będzie śmiesznie. Powiedziałęm do Thane'a gdy wychodziliśmy.

- Ło kur..! - oto były jedyne słowa które wypowiedziałem gdy zobaczyłem Carnivean'a

- Płonąca fosa? Według mnie przereklamowana, lepsza będzie magma... Magma, jakie śmieszne słowo...

Popatrzałem się na Thane'a, z uśmiechem na twarzy powiedziałem - Magma.

- Carnivean robi wrażenie, co? Szczęśliwy zbieg okoliczności, wypuściłem stado oszołomów przez podpalenie ich bramy, okazało się że sprawdzając czy coś zostało po ich przemarszu zauważyłem właśnie tego olbrzyma. I Herkules dupa gdy wrogów kupa. Mawiają.. uratowałem życie właściwej kupie mięśni. - opowiedział gdy zobaczył reakcję Periego

Zaśmiał się - Sam jesteś magma! - po czym rozważył Jego pomysł - To chyba faktycznie dość przereklamowane... Będe musiał wezwać Amy żeby zrobiła tą samą sztuczkę, którą ochroniłem swój lokal w piwnicy: otoczyłem go sferą, która przenosi Cię 3 metry przed wejście jeśli jej dotkniesz. Robi się to groźne gdy strażnik ogarnia czemu nagle ktoś się przyteleportował... - zaśmiał się głośno

- Widzę robisz tutaj istną twierdzę. Powiedziałem sucho.

- Jako że nie znam się na budowie twierdz, prędzej Ci pomogę w wystroju wnętrza, doboru alkoholi i innych takich. Ale fosa z magmą jak najbardziej !

- Wiesz, ktoś musi pracować na fatalny stereotyp demonów. - wzruszył ramionami, po czym spojrzał na naramienniki - Kurcze, zapomniałem już jak wygodne są te zbroje.

- Raczej dobrze zabezpieczoną imprezę. Uwierz mi, znajdzie się horda idiotów których trzeba będzie spacyfikować, a fosa z magmą to troche później. Nie chcemy zrażać do siebie całego Laros... - zaśmiał się głośno, po czym dodał - ...przynajmniej na razie.

- Amy zabierze się za urządzanie willi jak tylko skończy z burmistrzem. Tymczasem może wybierzemy się gdzieś?

- Mamy whisky i jeszcze... - tu wyjął papierośnicę i otworzył ją - [b]szesnaście papierosów. Możemy po prostu iść gdzieś i posiedzieć. Póki co nie mamy nic innego do roboty...[b].

- Wiesz co, willa będzie gotowa za jakieś 12 godzin, do tego czasu radziłbym wybrać się w jakieś spokojne miejsce. Później może być o takie ciężko - powiedział nie kryjąc rozbawienia.

- Nic to, rozejrze się jeszcze po okolicy. Narazie i dzięki za pomoc! - powiedział po czym odszedł.

[z/t]

Chodziła po tej okolicy, aż wreszcie znalazła właściwy budynek (tak przynajmniej sądziła). Jakby nie patrzeć, była zwykłą dziewczyną i nigdy wcześniej nie miała okazji odwiedzać burmistrza w jego prywatnej willi, a i tak naprawdę teraz nie było jej to dane, gdyż właściciel się zmienił.

Stanęła przed bramą, szukając wzrokiem strażnika, o którym mówił Thane.
- Halllooo...?

- Jaaaa...
Jego widok prawie wrył ją w ziemię, ale wzięła głęboki oddech i twardo stanęła w miejscu.

- Nie, nie pomyliłam - mruknęła. - Ja do... Thane'a. Jestem Kel Al'Silah... Shila.
Gościu był straszny. I co najmniej dwa razy wyższy od niej.

- Dzięki...
Nie było tak źle. Shilah poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła drogą ku rezydencji. Trwało to dość długo nim wreszcie doszła do wejścia. Zajrzała do środka.

- Ciekawe, czy jest w domu.
Znalazła się we wielkiej sali wejściowej. Zawirowała w miejscu, oglądając wnętrze. Podobało jej się.

Z każdym kolejnym krokiem napięcie powoli znikało, ustępując poczuciu bezpieczeństwa i spokoju. Przynajmniej jak na razie wyglądało na to, że wcale nie było czego się bać. Dziewczyna zatrzymała się na chwilę, by rzucić okiem na instrument, który właśnie mijała.
- Ciekawe, czy umie na tym grać - zastanowiła się głośno.

Obrała spacerowy krok, szukając jakiegoś kąta dla siebie.

Obróciła się i pierwszy raz stanęła twarzą w twarz sukkubem. Pierwszy raz, ale jednak udało jej się trafnie rozpoznać rasę nieznajomej.
- Tak - odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko. - Tutaj już wszyscy o mnie wiedzą, czy co? Nikt nie zwraca na mnie uwagi, zupełnie jakbym była tu od zawsze. I skąd tu w ogóle tak dużo osób?

- W takim razie dziękuję - także się uśmiechnęło, patrząc jej w oczy. Nie, nie odwróciła wzroku. Dopiero po chwili spojrzała gdzieś w dal korytarza. - Jednocześnie zaczynam odnosić coraz większe wrażenie, że to nie jest miejsce dla mnie.

Odruchowo przeczesała palcami włosy, które zsuwały jej się na skronie.
- Postaram się nie zawadzać.

Nie powiedziała na to nic, tylko spojrzała głęboko w oczy kobiety swoimi, pozbawionymi wyrazu. Thane stopniowo coraz bardziej ją intrygował.

- Właściwie to nic - szepnęła. - To tylko przeczucie.
- Gdzie on jest?

- Jeśli mam być szczera, to nie do końca było tak, że mnie zaprosił.
Uśmiechnęła się lekko mimowolnie i utkwiła wzrok w niezwykłym instrumencie. Nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego, ale dźwięk strun bardzo jej się spodobał. Poczuła gęsią skórkę.
- Prowadź zatem.
Zerknęła w jej rozognione oczy.

- Jestem tu, bo tylko tutaj mogę czuć się teraz bezpieczna - powiedziała spokojnie, zaskoczona, że dziewczyna chwyciła ją za dłoń. - Powiedzmy, że Thane pomaga mi przeżyć, chroni mnie. Na razie wolałabym więcej nie mówić.

Starała się nie przyglądać się innym, bo wiedziała, że to niegrzeczne, ale nie udało jej się powstrzymać przed zerkaniem.

- Na pewno bezpieczniejsza przy nim, niż sama.
Na biodrze czuła torbę, w której miała kilka najbardziej potrzebnych rzeczy, na plecach zaś owinięty w różne materiały miecz. Ktoś, kto nie wiedział, co to takiego, prawdopodobnie nie rozpoznały, że ten dziwny kształt to miecz.

- Śmierć - odpowiedziała. - Coś, czego nie znam. Jakiś... potwór, który chce mnie zabić, który chce mojego bólu i mojego strachu... tak przynajmniej powiedział. Więcej nie wiem.

- Zazdrościsz...? Cóż... może skoro umiesz się bronić...

Wcisnęła dłoń pod pachę, żeby nie czuć zimna i weszła za nią do środka. Oniemiała. Nigdy wcześniej nie miała okazji zobaczyć takiego luksusu, a tym bardziej nikt nie zaprosił jej by w takim zamieszkała. Stanęła przy łóżku, rozglądając się.
- Łał... - wydukała tylko.

- Wolałabym, żeby nic nie próbowało mnie zabić...

Padła na łóżko i już po chwili rozłożyła ręce na bok. Było cudownie, miękko a zarazem nie zapała się. Zupełnie, jakby nic nie ważyła. Zamknęła oczy, po raz pierwszy od czasu spotkania z Shacko udało jej się zrelaksować.
- Najwygodniejsze łóżko w całej rezydencji? Dlatego to ja je dostałaaaaammm...?

Wyciągnęła się, jak struna, przeczesała włosy palcami. Czuła się wspaniale.

Ku swemu ogromnemu niezadowoleniu, została pociągnięta w górę i - o dziwo - przytulona. Gdy została puszczona, poczuła tym większe zdziwienie. Obróciła się w stronę drzwi.
Nikogo tam nie było.
- O kim mówisz...?

- C-co? A-aaalee!!
Ale została już wyciągnięta z pokoju. Zerknęła tęsknie na łóżko. Wolała nie robić sobie zatargów z rozwścieczonym sukkubem, więc grzecznie podążyła za nim.
Osobiście uważała, że znajomości Thane'a (bo podejrzewała, ze to właśnie o niego chodzi w tej sprawie) nie były jej sprawą.

- Ale ja nie wiem o co chodzi...!

Zaintrygowana sytuacją, stała za Amy. Nie chciała się wtrącać ani w tą sprawę, ani w żadne sprawy demonów i tym podobnych. Czekała na rozwój zdarzeń, z nadzieją, że nie dojdzie do niczego wykraczającego poza rozmowę.

Zastanawiała się, o co tak naprawdę chodziło. Anielica, podobnie jak Amy, było piękna, obie potrafiły wpędzić w kompleksy zwykłą dziewczynę, świadomą swych walorów, taką jak Shilah. Ich uroda była po prostu mierzona w innych kategoriach, nie można ich było porównywać z Ariami.

Spojrzała na Thene'a. Miała nadzieję, że może on jakoś zaradzi konfliktowi.

Carnivean zaśmiał się głośno zdając sobie w pełni sprawę z tego w jakiej sytuacji jest Thane. Thane pokręcił głową, uchwycił Cię wzrokiem, westchnął.

Amy zdążyła wykorzystać tą chwilę na kolejną falę złości. - Nikt Cię tu nie zapraszał, pieprzona świętoszko... - dopiero teraz skojarzyłaś lekkie swojej omdlenie dłoni z mocnym uchwytem Amy.

- Kayle jest tu na moje życzenie, Amy. Zaprosiłem Ją tutaj, mimo że starała się grzecznie odmówić...

Anielica przerwała Thane'owi - Nie chcę być dla Ciebie problemem Thane... Nie, po tym wszystkim przez co razem przeszliśmy. Mam nadzieję że niedługo znów Cię zobaczę. - spuściła wzrok. Kiwnęła głową w waszą stronę, odwróciła się do Thane'a, spojrzała mu w oczy i odwróciła się. Po przejściu kilku kroków założyła hełm. Chwilę po tym wkroczyła w snop jasnego światła, który chwilę potem zniknął, razem z Nią.

- Dzięki Amy... -Thane pokręcił głową, mijając Amy dodał jeszcze - Dla Shili byłaś równie miła? - po czym poprostu odszedł do rezydencji.

Carnivean jak zwykle oparty o swój miecz odchrząknął - Gratuluje mała... Kiedy wreszcie nauczysz się mu ufać i przestaniesz zachowywać się jak dzieciak?

Amy wciąż była wściekła, ale wyczułaś bez problemu, że powoli do Niej dochodziły słowa Carnivean'a.

Zacisnęła wargi, ale postanowiła nie ryzykować prośby, by Amy puściła jej dłoń. Ciężko jej było przewidzieć możliwą reakcję.

Z jakiegoś powodu poczuła żal, kiedy Anielica zniknęła. Podążyła niepewnie za Thane'em, zerknęła w kierunku Carniveana.
Wolała milczeć.

Przyjęła klucz, zacisnęła na nim palce.
- Rozumiem... rozumiem, dlaczego nie możesz żyć z nią w pokoju. - odpowiedziała. Miałaby w tej kwestii trochę więcej do powiedzenia, ale swoje przemyślenia postanowiła zachować dla siebie.
- Ale wydaje mi się, że Thane'owi można ufać...

Popatrzyła jej w oczy.

- Nie znam jej - powiedziała cicho. - Nie mam zdania, jaka jest.
Weszła do rezydencji i stwierdziła, że straciła Thane'a z oczu. Pomyślała, że to wystarczający powód by udać się do swojego pokoju i zostać tam jakiś czas.

- Gdzie tutaj można coś zjeść? Bo gdzieś można, prawda?
Chciała zmienić temat.

Spojrzała we wskazanym kierunku.
- Dzięki - uśmiechnęła się do niej.
Cieszyła się, że atmosfera uległa łagodnemu rozluźnieniu.

- Myślałam nad tym, żeby teraz pójść spać, nie zmrużyłam oka od prawie dwóch dni... dziękuję ci, za wszystko. Bardzo mi pomogłaś.

Odwzajemniła uścisk i pomachała za nią. Została w korytarzu sama.
- Mój status... - powtórzyła.

Po kilku minutach udało jej się trafić do swojej nowej sypialni. Zamknęła cicho drzwi, przebrała się w jakąś koszulkę, która nadawała się do spania i zatonęła w miękkiej pościeli.
Zasnęła bardzo szybko.

Szedłem powoli w stronę Bramy rezydencji "Hrabi Thane'a". Doszedłem do bramy, zobaczyłem kolosa.
- Cześć Car...Cari...Care... Jak ty do cholery na imię miałeś ?