Na horyzoncie pojawiły się dwie sylwetki. Generała Diega i jego oficera. Biegli w stronę koszar jakby gonił ich jakiś piekielny ogar, albo coś o wiele gorszego bo taki piesek nie jest nawet zagrożeniem... ale wracając do rzeczy. Diego wbiegł do środka krzycząc coś do swoich ludzi:
- Wszyscy zbierać się! Idziemy do Laros! Za minutę każdy ma być gotowy do marszu bo skrócę go o głowę! -Krzyknął i pobiegł do swojego pokoju który znajdował się na górze. Za nim pobiegło kilku strażników wbiegając do zbrojowni. Yuan-ti wbiegł do swojego gabinetu i podbiegł do wielkiego regału który przesunął. Za nim była ukryta garderoba w której znajdowała się zbroja Diega. Ubierał się bardzo szybko, a zbroja sprawiała wrażenie jakby nic nie ważyła. Była z dziwnego materiału. Czarny, elastyczny materiał który przypominał wężowe łuski. Do pasa przypiął jakiś pojemniczek z kapsułkami, a na plecach zamontował swój 200 kilowy miecz na plecy. Obrócił się na pięcie i wybiegł z pomieszczenia. ( Wyglądała ona mniej więcej tak tylko z tą różnicą, że jest cała czarna
https://2img.net/r/ihimizer/img148/8517/frelves2.jpg )
Diego znalazł się na dole i spojrzał na wszystkich swoich ludzi. 20 dumnych, wojowników nie bojących się śmierci mieli pójść w jej sam środek. Niczym Spartanie, niezwyciężeni w zwartym szyku i oddani swojemu dowódcy. Diego spojrzał na nich i się uśmiechnął wszyscy stali już gotowi do wymarszu. Uzbrojeni po zęby i z wielką tarczą u boku.
- A zatem ruszamy na spotkanie z śmiercią! Czas pokazać śmierci, że się jej nie boimy i, że tym razem to MY odbierzemy jej wszystko co ma! Mężowie! Ojcowie! Czas skopać jej dupsko... niech wie, że z Północnym Dywizjonem się nie igra bo można źle skończyć! -Po tych słowach Yuan-ti się odwrócił i wyszedł z koszarów. Na podwórku wystawił ręce przed siebie i zaczął układać dziwną kombinację znaków po czym pojawił się ogromny wąż. A mówiąc ogromny mam na myśli w wielkości 40m.
- Poco mnie przywołałeś Diego!? -Odezwał się ogromny wąż po czym zniżył swój ogromny łeb ku Yuan-ti.
- Potrzebna mi jest Twoja pomoc Madakiura- Odezwał się czarnowłosy.
- Będę potrzebował Cię za chwileczkę więc się nie zdziw jak przywołam cię podczas walki...- Nie dokończył mówić kiedy to Madakiura mu przerwał.
- Wiesz, że to będzie cię kosztować? - Odezwał się wielki wąż po czym podniósł swój łeb do góry.
- Postaram się dać ci twoją zapłatę jak najszybciej jednak nie mogę teraz tego uczynić. Porozmawiamy o tym po walce!- Krzyknął Diego w stronę ogromnego węża i odesłał go z powrotem. Nie miał teraz czasu na pogawędkę. Odział wyszedł już cały. Diego zlustrował każdego i odbiegł razem z swoim uzbrojonym oddziałem.
[z/t]