Imię: Eleney
Wiek: wygląda na jakieś 19 lat, tak naprawdę jest o wiele starsza
*Rasa: Eland - rasa mało popularna wśród innych ras. Z tłumu wyróżniają się doskonale rozwiniętymi zmysłami węchu, słuchu i wzroku. Każdy przedstawiciel tejże rasy ma taką samą barwę oczu (takie cukierki mleczne). Elandzi są długowieczni, więc przeważnie łączą swój żywot z żywotem smoków. Są również świetnymi łucznikami. Są podobni do ludzi.
Pochodzenie: Sanvante
Profesja/ranga: Smoczy Jeździec
Wygląd: krótkie jasne włosy, charakterystyczna barwa oczu (podobna do cukierków mlecznych). Nie jest wysoka, ale nie jest też "mała". Szczupła, łazi często z bananem na twarzy.
Broń: włócznia
Charakter: trochę leniwa, ale się zdecyduje komuś pomóc, to pomoże. Jest gadułą, to pewne. Uwielbia robić durne kawały, po których prawie zawsze jej się dostaje. Ogólnie jest typem osoby sympatycznej, miłej, ale potrafiącej porządnie dokopać
.
Znaki szczególne: lisi tatuaż (wleję obrazek do podpisu) i towarzyszący jej smok (też wkleję do podpisu). Ta, duży jest!
Krótka historia: Wychowywała się w sierocińcu, bo była tym "niechcianym" dzieckiem. Ta, ósmym "niechcianym" dzieckiem. Miała liczne rodzeństwo, więc jej
kochani rodzice postanowili ja oddać. Ponoć tłumaczyli się, że sytuacja materialna ich do tego zmusiła.
- Ta, jakby chcieli, to by mnie zostawili - stała obrażona pod ścianą.
Obok niej krążyła Irenei, jej smoczyca. Sharyah nie wiedziała już, co mówić.
-
Eleney, oddali cie i kropka, nic nie zrobisz. Mnie też oddali i jakoś nie ubolewam nad swoim losem. Dałabyś spokój... wreszcie... Dziewczynka wzruszyła tylko ramionami, wzięła na ręce smoka i odeszła. Gdzieś na drugi koniec placu zabaw.
Mijała wiosna, lato, wczesna jesień...
Sierociniec miał zostać wyburzony. Fundamenty nie były zbyt wytrzymałe, więc budynek powoli zaczął się sypać. Wszystkie dzieci został puszczone... wolno. Gdy dyrektorka się zmieniła przestała się nimi martwić i ich los był jej całkowicie obojętny. A ona nie wiedziała co miała ze sobą zrobić, sama nauczyła się smoczego rzemiosła, z książek. W tamtych czasach na wyspie Laserot wszędzie latały smoki. Było wiele jeźdźców, ale żaden nie chciał się ujawniać. Dopiero po kilku latach ktoś jej pomógł...
-
Jak wabi się twój smok? - zapytał ją pewien starzec z bardzo przyjaznym uśmiechem.
- Irenei, proszę pana.
Była jeszcze niedoświadczonym smokiem. Lubiła wszystko gryźć, brudzić, uciekać.
-
A ty? - Eleney.
Przyjrzał jej się uważnie. Dostrzegł w niej coś dziwnego. Ten wzrok, który próbował uchwycić każdy jego ruch, choćby ten najmniejszy.
-
Myślę, że jesteś dobrym materiałem na smoczego jeźdźca...